Potrzebowałam z dużą prędkością walnąć w mur i roztrzaskać się na kawałki. Jednak tylko po to, aby poskładać się na nowo. Na innych zasadach. Z innymi wartościami. Choroba dużo mi zabrała, ale dużo też dała.
Kiedy usłyszysz diagnozę, jakiejkolwiek choroby wiedz, że nigdy nie będzie już tak samo. Teraz miej chęć utulić siebie. Bo zdrowie masz tylko jedno. Prawie 5 lat od diagnozy, a 1,5 roku bez leków nauczyłam się, co mi pomaga. Poznałam bliżej łuszczycowe zapalenie stawów i poznałam, w jakich warunkach mój organizm lepiej funkcjonuje. Opowiem Ci co mi pomaga.
Jedzenie i życie #glutenfree
Często miałam problemy z brzuchem. Po urodzeniu córki, czyli już prawie 7 lat temu ten problem się pogłębił. Ważyłam z 40 kg. Gdzieś usłyszałam, trochę poczytałam wtedy, że przestawienie się na żywność bez glutenu może być zdrowsze, jednak nie wdrążyłam zmian w życie. Dużo pracowałam, miałam małe dziecko i to wymagałoby ode mnie kolejnych obowiązków.
Po czasie wyszły problemy z tarczycą. Niedoczynność i hashimoto. Uregulowałam to i mój brzuch na chwilę się uspokoił. Na chwilę. Mój kochany tato nie mógł patrzeć na moje bóle i ciągłe pożyczanie od niego nospy. Wyłożył kasę, prywatnie zaprowadził mnie do lekarza i zrobiłam wiele badań. Z gastroskopią i kolonoskopią na czele. Tam niestety nie wiele wyszło. Jelita okej, jedynie refluks i helicobakter. Badania na celiakię również nic nie wykazały. Wtedy lekarz zalecił odstawić gluten, laktozę na 3 miesiące i “zobaczymy”. Byłam już zmęczona tym, że nic nie mogłam jeść, więc przestrzegałam zaleceń.
Po miesiącu była widoczna różnica. A po dwóch moje życie nabrało kolorów.
Kiedy byłam na wizycie u ortopedy, sam też zapytał mi się czy w jelitach wszystko dobrze. A kiedy powiedziałam, że nie jem glutenu i laktozy. Pokiwał głową i powiedział: dobrze, że o to dbam.
Zrobiłam mały research na temat związku glutenu a stanu zapalnego w organizmie i choć oficjalnego zalecenia nie ma, jednak dietetycy zalecają, żeby przy chorobach stawów wyeliminować z diety gluten. To szeroki temat i zrobię jeszcze większy research i będzie tekst.
W moim przypadku odstawienie glutenu i laktozy to część nawyku, jaki sobie wyrobiłam. Kolejnego cały czas się uczę czyli.. po prostu jedzenie. Mój stosunek do jedzenia jest.. specyficzny. Nie jestem pewna czy lubię jeść. Kiedyś normą było śniadanie w postaci batonika, w godzinach popołudniowych i leciałam dalej. Na obiad paczka chipsów. Jedna kanapka na cały dzień i to mi wystarczało. W momencie, kiedy zadbałam o swój brzuch, zrozumiałam, że to jest jeden, ważny element z układanki zwanej ZDROWIE. Zaczęłam bardziej pilnować jedzenia. Nie jest to jeszcze idealna relacja, ale staram się. Bo skądś organizm musi mieć energię. Do funkcjonowania i walki z chorobą. Co jeszcze polecam? Picie wody- duże ilości wody.
Kiedy brałam MTX w tabletkach, miałam cięższy okres, zepsuł mi się żołądek. To też pchnęło mnie do zmiany leczenia i zadbanie o zdrowe produkty w diecie.
I ja czuję różnicę. Wierzę, że jestem tym co jem. I uważam, że dieta bezglutenowa lepiej wpływa na mój organizm. A od kiedy pilnuje diety bezglutenowej przyjmuje niższe dawki hormonów tarczycy.
Ruch, ćwiczenia, siłownia
Nawet kiedy boli. Najlepszym ratunkiem jest ruch. Ostatnio odkryłam, że również praca. Choć to może mieć związek, bo w pracy się ruszam 😀
Lubię iść na siłkę i się spocić. Swojego czasu wkręciłam się w zajęcia grupowe zwłaszcza sztangi. Lubię też bieżnię i ćwiczenia z hantlami. Dla mnie to nie tylko fizyczne wzmocnienie, ale i psychiczne oderwanie się i relaks dla głowy.
Zaczynałam na siłowni z trenerem. Byłam na kilku treningach, pokazał mi jak korzystać ze sprzętów i jakie ćwiczenia wykonywać. To jest ważne. Przy chorobie stawów nie wszystkie można wykonywać. Każdy jest inny i indywidualnie trzeba podejść do tematu. Natomiast tak czy siak, trzeba wzmacniać mięśnie, żeby odciążyć stawy. I to też ktoś mądry powinien Ci wytłumaczyć- jakich mięśni używać by ruch miał sens i ten na siłce i w codziennym życiu.
Pomaga mi też fizjoterapia. Nie powiem, że odwiedzam fizjo regularnie, ale raz na jakiś czas owszem. Fizjoterapeuta nie uleczy stanów zapalnych, ale dzięki pewnym ćwiczeniom, rozmasowaniu napiętych mięśni, więzadeł i innych tworzy się lepsze środowisko do funkcjonowania stawów. Lepsze przepływy, czasem brak napięcia już pogłębia zakres ruchów. Choć wizyta często nie jest z tych przyjemnych a na drugi dzień tabletki przeciwbólowe wskazane, na dłuższą metę daje to efekt.
Mój fizjo powiedział mi, że przy chorobach stawów bardziej poleca stretching, pilates czy jogę. Ja broniłam się rękami i nogami, bo mnie te formy ruchu po prostu bolą. Ale dojrzałam do tego i to też ma sens. Pilates bardziej przypadł mi do gustu. Mimo, że na początku boli przy kolejnym ruchu już mniej. Czasem zaciskam zęby, natomiast po skończonym treningu czuję rozluźnione ciało i zwiększony zakres ruchów.

Lubię też zimą łyżwy a latem rolki, lubię pójść z dziećmi do parku trampolin. Niestety wiem, że na drugi dzień będę musiała wziąć cos przeciwbólowego.
Dostałam w prezencie magiczną opaskę, która liczy kroki i aktywność- to jest super rozwiązanie. Wkręcam się w robienie kroków a do tego najlepsze są spacery z psem.
Psychoterapia
To jest mój ulubiony temat. Uważam, że głowa i te wszystkie myśli, połączone są z całym ciałem.
Terapia to ważny krok. Kiedy usłyszysz diagnozę, od razu polecam iść do psychologa.
Ja trafiłam dopiero rok po diagnozie i niestety w zupełnie innej sprawie. Potem dopiero łączyłam kropki, że powinnam wcześniej. Przebrnęłam przez kilka miejsc i kilku psychologów. Jestem wrażliwa i emocjonalną osobą. Natłok myśli często mnie przytłacza, a kiedy dochodzi ból fizyczny, nie łatwo to wszystko ogarnąć. Psycholog pomaga ułożyć w głowie rozsypane myśli jak cegiełki, część pochować do szufladek.
Choroby autoimmunologiczne nie lubią się ze stresem. To prawda. Nawet lekki stresik czuję w stawach. Na psychoterapii uczysz się radzić sobie ze stresem, emocjami. Uczysz się zdrowego egoizmu, odpuszczania co jest ważne przy chorobie. Ja tego nie znałam. Dzisiaj wiem, że nie jestem niezastąpiona w pracy. Dzisiaj wiem, że najpierw muszę zadbać o siebie, żebym mogła zadbać o kogoś innego. Kiedy mam kiepski dzień on nie definiuje mojego całego życia, to tylko kiepski dzień. Bez wyrzutów położę się pod kocyk i powiem: dzisiaj mnie boli. Nie powiem, przy dwójce dzieci nie jest to łatwe, ale nauczyłam się też prosić o pomoc. Nie muszę. Nie chcę być superwoman.
Kiedy przejdziesz taką przygodę z psychoterapią, zauważysz ogromne zmiany w swoim życiu. Przykro mi, ale jest haczyk. To nie będzie cudowna, wspaniała podróż a ciężka praca do wykonania. Zajrzysz w te szufladki, które odkrywają niewygodne pytania i emocje. Być może odkryjesz, w jakim gównie się babrasz. Tak było w moim przypadku.
Dla mnie nadal trudne jest słowo :Odpuść. Trudno mi jest odpuścić pewne emocje. Taka szamotanina ze sobą: Dlaczego ja?, Dlaczego mnie to spotkało? Czym sobie zasłużyłam? Nic dobrego mnie już nie spotka.
A może by tak właśnie puścić to? Jest jak jest. Jest to po coś. Odpuść. Życie ma jakiś plan, poczekaj, nie wymagaj, zaufaj.
Nie odpuszczaj leczenia, tego nie możesz odpuścić.
Po terapii wartości w moim życiu zupełnie się zmieniły. Jak zrobiłam porządki w szufladkach, zaczęłam dostrzegać wdzięczność. To tylko ŁZS. W obliczu tylu chorób na świecie cieszę się, że to tylko to. Mogę chodzić, mam dwie ręce, dwie nogi, jestem samodzielna, mogę normalnie funkcjonować. Mam dwójkę zdrowych dzieci. Kochających ludzi naokoło. A na ból są tabletki.
Kiedy to piszę, uśmiecham się. Miło otworzyć te szufladki w głowie pełne wdzięczności zwłaszcza dzisiaj, kiedy bolą mnie ręce.
Sen
Ważny element. Jak jestem nie wyspana, to dzień zaliczam do tych kiepskich.
Dla mnie niewyspanie= ból fizyczny.
Jestem mamą i przez długi okres byłam samodzielną mamą dwójki przedszkolaków, więc umiem w spanie “na raty”. Jednak mimo wszystko min 8 h muszę przespać. A kiedy boli, nie ma zmiłuj, idę spać wcześniej. Nie ważne są wtedy naczynia w zlewie, zabawki porozrzucane po domu, czy pranie w koszu. Nauczyłam się dostrzegać ten moment, w którym rzucam wszystko i idę spać z dziećmi. Sen to regeneracja. Jednym z objawów ŁZS to zmęczenie. Jak ja nie lubię tego słowa i tego stanu! Nic nie zrobisz, nie warto się męczyć, lepiej uciąć krótką drzemkę.
Dodam jeszcze, że…
Mam chwile lepsze i gorsze. Jak każdy. Czasem zapomnę zjeść, czasem nie chce mi się iść na siłkę, czasem to pozytywne nastawienie gdzieś ucieknie. I to też jest okej.
To co napiszę, będzie trudne ale myślę, że dzień diagnozy choroby powinien być pierwszym dniem robienia porządku w swoim życiu. To już nie będzie to samo życie.
Ściskam, Ada


Witaj Ada! Trafiłam dzisiaj na Twój blog i czytając o Tobie, zobaczyłam siebie. Bardzo dużo nas łączy: dwoje dzieci, zawód, choroby, życie w ciągłym biegu i nawet te same diety. Różnimy się na pewno tym, że ty jesteś zdolniejszą fryzjerką. Pozdrawiam Ciebie ze słonecznego Szczecina i życzę Ci dużo zdrowia
Cześć:) przypadków nie ma 😉 super, że tu trafiłaś 😊 cały czas możesz się uczyć i rozwijać by być lepsza fryzjerka. Pomimo przeciwności z którymi musisz się mierzyć. Wiem, nie jest to łatwe ale małymi krokami do przodu. Jeśli mogę Ci jakoś pomóc to napisz do mnie. W Poznaniu dzisiaj też słoneczko, w sam raz na majówkę 🥰 dla Ciebie też dużo zdrowia i powodzenia !