Wróciłam do pracy w salonie!

Potrzebowałam pracy. Codziennie wysyłałam kilka CV- nic. Praca w sklepie odzieżowym, w sklepie z butami, w knajpie? Dotacja na własną działalność- blog, nie wypaliła. Wniosek odrzucono. Podcięło mi to skrzydła, oj bardzo. Ja i praca za biurkiem? Staż w Urzędzie miasta? Czy naprawdę chcę pracować w urzędzie? Dobra, po co te rozkminy i tak się nie dostałam. Gonitwa myśli. Co, jeśli wrócę do pracy w salonie? Powrót do tego co kocham. Uśmiech na samą myśl, motyle w brzuchu. Może tylko sprawdzę ogłoszenia..
I tak to się zaczęło. Dojrzałam do tej decyzji. Podjęłam ją świadomie. Co było najtrudniejsze? Jakie miałam obawy? Czy się sprawdziły?

Opowiem Ci z mojego punktu kiedy po 4 latach przerwy wróciłam do pracy w salonie jako fryzjer. To nie będzie poradnik jak krok po kroku to zrobić. To moja historia, moje strachy, wyobrażenia i pragnienia by było jak przed chorobą.

Wszystko dzieje się po coś.

Naprawdę w to wierzę. Przez te 4 lata wydarzyło się bardzo dużo. Decyzja o powrocie do pracy trochę pojawiła się z przyparcia do muru, ale tak jak napisałam wyżej- to wszystko było po coś, to była lekcja. Odwagi, pokory, cierpliwości, uważności, odwrócenia wartości w życiu. To wszystko działo się po to, aby ta myśl o powrocie do pracy do salonu po prostu się pojawiła. Pielęgnowałam ją, aż sama myśl urosła do działania.

Czego się bałam?

Przede wszystkim jak znasz moją historię- że nie dam rady fizycznie. Że moje ciało tego nie uniesie. 4 lata temu musiałam z dnia na dzień odejść z pracy z powodu zapalenia ścięgien w prawej ręce. Potem okazało się, że to była pierwsza oznaka Łuszczycowego zapalenia stawów. Cały tekst o diagnozie znajdziesz tutaj. Pamiętam ten ból, strach, bezradność. Strasznie bałam się, że może się to powtórzyć. Lekarze nie dawali mi gwarancji, ze samo zapalenie ściegien nie powróci. Czułam tak czy siak, ze ŁZS osłabia moje ciało.

Strachem numer 2 było przekonanie, że nie będę pamiętać jak pracuje się w salonie. Jak również przypuszczenie, że fryzjerstwo bardzo się zmieniło- techniki cięcia, koloryzacji, produkty, standardy pracy. Obawiałam się nauki na nowo od podstaw. Dopuszczałam myśl, aby zacząć od pracy na stanowisku asystenta.

A obawa nr 3 to ta, że nie odnajdę się wśród ludzi. Po prostu. Z jednej strony chciałam do ludzi, a z drugiej 4 lata siedzenia w domu sprawiły, że w mojej ocenie stałam się aspołeczna. Pandemia sprawiła też, że kontakt z ludźmi znacznie się ograniczył. Tłum ludzi na mieście mnie denerwował, rozmowa face to face z obcymi ludźmi sprawiała dyskomfort.

Moje przygotowanie

Kiedy już podjęłam decyzję, że wracam, po pierwsze- powiedziałam to na głos. Powiedziałam o tym moim bliskim. Ich entuzjazm dodał mi wiary i pomógł zobaczyć same plusy. A strach o ten najgorszy scenariusz obgadaliśmy na wszystkie sposoby. Wnioski były dwa- jaki jest % szans, że ten najgorszy scenariusz w ogóle się wydarzy? I co mam do stracenia?
Później była selekcja miejsc, w których chciałabym pracować. Patrzyłam na ogłoszenia, ale też wyszukałam w sieci fajne salony na terenie Poznania.
Ogarnęłam CV i wysyłałam z ogromną ciekawością.

To, co działo się po wysłaniu CV, zaskoczyło mnie po całości. Po dosłownie godzinie odebrałam telefon z zaproszeniem na rozmowę. Po paru dniach padł rekord, kiedy wysłałam CV w jedno miejsce, nie zdążyłam odejść od komputera i już zadzwonił telefon.

Same te sytuacje dały mi poczucie, że to jest dobra decyzja. Wracam.

Z samych rozmów tez mam bardzo ciekawy wniosek. Umówmy się, mała drobna blondynka niecałe 160 cm i 50 kg, z wyglądu lat 18. Takie fakty, nic nie koloryzuje 😀 Przychodzi na rozmowę i na początku już wyczuwam dystans. Pytanie wypisane na twarzy szefowej- czy aby na pewno ona coś umie? A kiedy pokazałam co potrafię- od razu inna rozmowa i pytanie- Jaką kwotę chcę zarabiać, żebym przyszła tutaj do pracy. Jestem otwarta na wszystkie propozycje 😀

Czy moje obawy się potwierdziły?

Teraz kiedy piszę ten tekst jestem po 4 miesiącach pracy na połowę etatu. Z obawą numer 1, czyli strachem o zdrowie i ciało- mogę powiedzieć, że poradziłam sobie. Były momenty, kiedy ciało mówiło stop- musisz odpocząć. Po pracy bolała mnie prawa ręka- to znak więc rzucam wszystko i priorytet to się wyspać. Nadal uczę się, na ile sobie mogę pozwolić. Jest końcówka grudnia, a jak wiadomo we fryzjerstwie przed świętami to intensywny czas pracy- dałam radę. Pracowałam więcej. I mimo, że miałam myśli: przegięłam, za dużo wzięłam na siebie- łykałam tabletkę przeciwbólową i leciałam dalej. Jestem z siebie dumna.

Zaznaczę też, że mam ciut inną sytuację, bo jestem mamą dwójki przedszkolaków więc po pracy nie mogę sobie pozwolić na leżenie na kanapie a mam więcej obowiązków. Jednak kiedy tego potrzebuję olewam naczynia, pranie, sprzątanie i kładę się razem z dziećmi spać.

Kolejna obawa- czy zapomniałam jak się pracuje w salonie? Absolutnie nie!

Tego naprawdę się nie zapomina. Owszem, potrzeba więcej czasu dla klienta/klientki, bo ruchy są wolniejsze. Potrzeba też przećwiczenia ruchów ręki, rozciągnięcie nadgarstka ale jest to zupełnie normalne na początku i do opanowania. Mnie to frustrowało więc postanowiłam, że codziennie przez 20 min będę ćwiczyć na główce wyznaczanie separacji do cięcia, trzymania nożyczek, ćwiczenia nadgarstków i nieporadnych palców. I widać rezultaty.
Tak samo, przez te 4 lata za bardzo nie zmieniły się standardy w salonie. Produkty owszem, jednak w salonie przeszłam szkolenia. A nowinki branżowe? Trendy? Ja to wszystko znałam.

Może ja trochę miałam łatwiej, bo podczas przerwy w zawodzie nadal w nim byłam. Przez ten blog. Natomiast też sobie myślę, że kiedy naprawdę kochasz swój zawód to podświadomie chłoniesz nowinki branżowe, śledzisz co się dzieje nawet w postaci oceny fryzur ludzi w kościele.
Jeden szok to tylko pod względem cen. Samych produktów a co za tym idzie również usług. Wszystko poszło znacznie w górę.

Największym zaskoczeniem dla mnie jest to, że miałam niesamowitą chęć kontaktu z innymi ludźmi. Nie spodziewałam się jak bardzo brakowało mi ludzi. Rozmów, poznawania ich historii. Obawa o aspołeczność zupełnie była nietrafiona. Lubię rozmawiać z klientami, klientkami i nawet nie w kwestii samych włosów. Lubię pytać jak im minął dzień.

Moja historia powrotu do pracy w salonie -jak każda inna w moim życiu- jest wyjątkowa, i to nie koniec.

Kiedy myślałam, że odnalazłam swoje miejsce przyszło do mnie, tak bardzo nieprzyjemne i znajome uczucie rozczarowania. Nie tak miało być. Moja intuicja mnie zawiodła, pomyliłam się co do miejsca. Przyszła złość, ale – Wszystko dzieje się po coś. To nie było to miejsce. Musiałam poszukać innego.

Zdecydowałam, że wrócę do salonu, w którym pracowałam kilka lat wcześniej. Z którego musiałam odejść z powodu choroby. To było dla mnie bardzo emocjonalne. Jednak od razu czułam, że wróciłam do domu. Na innych warunkach, z innymi emocjami, doświadczeniami z ogromną chęcią do pracy, szkoleń i gdzie czuje się doceniona. Tak miało być i wiem, że moje skrzydła jeszcze bardziej się rozwiną. Umiejętności na nowo mogę doszlifować, wiedzę wystarczy odświeżyć ale pewność i świadomość siebie które zdobyłam przez te 4 lata przerwy sprawiły, że startuje z innego punktu. Wiem czego chce, wiem co tutaj robię, z uśmiechem idę do pracy, cieszę się i chłonę każdą chwilę.

Ściskam, Ada

2 Replies to “Wróciłam do pracy w salonie!”

  1. Hej trafiłam na Twój blog szukając info o fryzjerach z Łzs u mnie wczoraj padła diagnoza. Też jestem z Poznania 😉
    Ogolnie jestem załamana jako lek pierwszego rzutu dostalam Mtx ale jeszce nie jestem na niego gotową psychicznie..
    Jak się teraz czujesz i co ci pomaga ?
    Pozdrawiam

    1. Cześć Agata!
      Miło Ciebie poznać 🙂 Super, że jesteś z Poznania! Teraz czuję się dobrze mimo, ze jestem bez leków. Jest to ciąg różnych rzeczy które mi pomaga i napiszę o tym tekst na blogu niedługo. Wiesz co, jeśli chcesz pogadać napisz do mnie na fb czy instagramie- mamy dużo wspólnych tematów, powiem Ci moje sposoby na łzs 🙂

Dodaj komentarz